Bycie mamą nie jest łatwe... Rzeczy które wydają się tak oczywiste kiedy nosisz pod sercem tą małą istotkę, komplikują się kiedy stajemy z macierzyństwem oko w oko. Każda rada jest cenna w tym cudownym okresie. Mam nadzieje, że moje spostrzeżenia ułatwią życie nie jednej młodej mamie... :)

niedziela, 25 października 2015

To jak z tymi ubrankami...?

Robiąc wyprawkę dla Synka największą trudność miałam z kupnem ubranek. Jaka ilość? Nowe czy używane? Jakie rozmiary? Na co zwrócić uwagę? Przeszukałam książki, fora i znalazłam tylko bardzo ogólnikowe informacje. 
         Teraz bogatsza o doświadczenia postaram się odpowiedzieć na te pytania.


  Więc... Ile ubranek potrzebuje taki mały człowieczek?
Szczerze? Im więcej tym lepiej, jeśli tylko macie taką możliwość. Jeżeli wasze szafy są dostatecznie pojemne, a portfele dostatecznie grube nie ma ograniczeń.
         Przekonałam się o tym po powrocie do domu ze szpitala. Wszystkie ciuszki które synek ubrudził w szpitalu szybko powędrowały do pralki. Już przy pierwszej zmianie pieluszki trzeba było przebrać Kubusia w nowe fatałaszki. Body ubrane, otwieram szufladę aby sięgnąć po pajacyk a tam... PUSTKA.
No tak... Wszyscy ostrzegali: nie kupuj za dużo bo dzieci tak szybko rosną, nie zdąży wszystkiego założyć! Choć mój szkrab wyrósł z rozmiaru 62 już w szóstym tygodniu, założyłam mu wszystkie ciuszki które miałam w tym rozmiarze. A uwierzcie miałam ich całą masę.
         Kiedy moja rodzina zaczęła hurtowo przynosić mi siaty z ciuchami byłam bardzo szczęśliwa. Wszystko nowe, markowe, dobrej jakości. Myślałam sobie: niezły modniś będzie z naszego synka. Jakiś miesiąc przed terminem porodu zaczęłam wszystko prać, prasować, układać do szafy. Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy naliczyłam 19 par body z krótkim rękawkiem. Byłam pewna, że to będzie za dużo... A jednak.
         Duża ilość ubranek jest bardzo wygodna. Takie maluszki naprawdę bardzo często się brudzą. Wydaje nam się, że nasze maleństwo będzie tylko jadło i spało, ale to naprawdę wystarczy żeby ubrudzić całą szafę ubrań.
Najważniejsze to mieć dużą ilość "wierzchniej" warstwy ubioru dla naszego szkraba.
Mój synek najczęściej brudził pajace oraz kaftaniki, podczas karmienia. Oprócz oczywistego ulewania, sprawcą upaćkanych ubranek było czasem ciśnienie w moich piersiach. Pokarm lał się stróżkami i skutecznie brudził synka od stóp do głów. Więc warto mieć minimum po siedem par pajacyków oraz kaftaników bądź bluzeczek.
Jeśli chodzi o dolną część garderoby, zawartość pieluszki Kubusia bardzo rzadko wydostawała się na poza nią, lecz zdarzały się takie sytuacje. Myślę, że przyda się minimum po pięć par body z krótkim rękawkiem i po pięć par z długim.
Jeśli chodzi o półśpiochy, to w moim przypadku nie za często się brudziły. Myślę, że około cztery pary powinny wystarczyć.
         Choć podaję konkretne liczby to powyższe ubranka powinnam poprzeć dewizą: im więcej tym lepiej. Naprawdę wygodnie jest robić pranie raz bądź dwa razy w tygodniu niż codziennie martwić się o to czy nasze dzieciątko nie zrobi nam jakiejś niespodzianki i może skutecznie zaubrudzi nam wszystkie ciuszki jakie mamy.
         Jeśli chodzi o resztę garderoby, czyli rękawiczki, skarpetki, rajstopki, chustki na szyję, czapeczki, spodenki, bluzy, buciki, kurteczki, kombinezony i wszystkie inne wymyślne ubranka, ich liczba jest dowolna. Jeśli macie taką ochotę możecie mieć kompleciki ubrań i do każdego czapeczkę i buciki pod kolor. Jeśli jednak jesteście wielbicielkami minimalizmu nie ma sprawy, jedna chustka na szyję czy rękawiczki wystarczą, oczywiście o ile ich nie zgubicie. :)

piątek, 23 października 2015

Uczymy się siebie nawzajem, czyli pierwsze tygodnie razem.

Na początek zacznę od... trudnych początków. :)
         Pierwsze dziecko. Pierwszy płacz. Matczyny instynkt budzi się do życia. Myślisz, że wiesz co robić ale zaraz, zaraz czy na pewno...?
         Do dziś pamiętam pierwszą zmianę pieluszki. Piąta rano, położna wchodzi na salę, budzi mnie i moją współlokatorkę. Ledwo daję radę podnieść się z łóżka, w prawą rękę biorę woreczek od cewnika, w lewą stojak z kroplówką. Rana po cesarskim cięciu sprawia mi potworny ból. Dzielnie aczkolwiek koślawo wędruję po wózeczek w którym leży Kubuś. Synek tak smacznie spał, żal mi go było budzić, był zmęczony porodem tak samo jak ja. Położna poprosiła nas o zmianę pieluszek. Pierwszy odruch, rozbieram szkraba i zabieram się za odpinanie pieluszki... a tam jej cudna zawartość. Pierwsza smółka - przynajmniej to mamy już za sobą. Nagle alarm! Synkowi najwyraźniej zrobiło się zimno bo zaczął strasznie płakać. W tym czasie wchodzi inna położna zapytać się o moje problemy z laktacją, a zaraz za nią następna aby przemyć dzieciom pępowiny. A ja właśnie zdałam sobie sprawę, że nie przygotowałam sobie nic, ani pieluszki, ani chusteczek, ani podkładu do przewijania. Panuje straszny rozgardiasz. Wszyscy obecni patrzą się na mnie jak w bólach staram się ruszyć z łóżka po pieluszkę... W końcu położna pomaga mi dostać się do moich rzeczy. Tak właśnie działa matczyny instynkt.
         Przez pierwszy miesiąc z dzieckiem moim zdaniem najważniejsze jest pogodzić matczyną troskę z odrobiną zdrowego rozsądku. Dla mnie pierwsze dni były bardzo trudne. Po wyjściu ze szpitala byłam nafaszerowana wszystkimi możliwymi lekami przeciwbólowymi z powodu zespołu popunkcyjnego. Maluszek ssał moją pierś przez co też był trochę otępiały, ciągle spał. Gdy wróciłam, do domu nie wiedziałam co gdzie mam we własnym mieszkaniu. Dbałam tylko o to by dobrze zająć się Kubusiem, by nic mu nie brakowało. W efekcie, w ogóle nie mogłam się zorganizować, cierpiał na tym mój synek i narzeczony.
         Przez pierwsze cztery tygodnie bardzo ważne jest aby obserwować swojego maluszka. Mój synek ma już półtora miesiąca, a ja dopiero zaczynam czytać jego subtelne sygnały, które mi wysyła aby się ze mną porozumieć. Instynkt macierzyński każe ci od razu reagować na płacz maluszka, to zrozumiałe, ale czasem warto chwilę zaczekać. Warto choć przez parę sekund przyjrzeć się maluszkowi, zarejestrować jego mowę ciała oraz zapamiętać rytm płaczu. Dla każdej matki ta chwila bezczynności będzie katorgą ale to bardzo pomoże w relacjach z maluszkiem. Nim się obejrzysz już po paru dniach będziesz wiedziała kiedy maluszek grymasi bo jest zmęczony, po następnych kilku będziesz wiedziała, że kiedy lekko mruczy czuje się znudzony.
         Bardzo ważne jest twoje nastawienie, jeśli ty będziesz spokojna i opanowana dzieciaczek będzie czuł się bezpiecznie. Nie ma sensu obwiniać się, że na początku obcowania z maluszkiem nie będziesz wiedziała co zrobić gdy płacze. On również uczy się funkcjonowania nowego świata w którym się znalazł, wkrótce nauczy się i twojego języka, przyzwyczai się do rytmu dnia. Przez ten cały czas będzie bacznie obserwować twoją twarz aby po paru tygodniach nagrodzić twój trud uśmiechami lub zmarszczyć brwi kiedy coś mu się nie spodoba.
         Warto traktować noworodka, jako nowo poznaną osobę, abyście wkrótce jak przyjaciele mogli rozumieć się bez słów.